Przejdź do treści

Sesja o pilotowaniu nowych kręgów DK w Carlsbergu

Chciałbym podzielić się moim doświadczeniem, które przeżyłem podczas Rekolekcji Domowego
Kościoła – Sesji o Pilotowaniu, które odbyły się w dniach 29.09-3.10.2023 w Calsbergu.
Do Oazy Rodzin należymy z żoną od ponad 18 lat, niemniej jednak ja co roku rozważałem
rezygnację. Czułem, że to nie miejsce dla mnie, nie potrafiłem w pełni się zaangażować… moje
zaangażowanie w Ruchu było wyłącznie nawykiem, a nie prawdziwym powołaniem. Byłem tu
ponieważ moja żona tego chciała…
Przyjechałem na te rekolekcje bardzo niechętnie. Miałem wiele wątpliwości i obaw. Zadawałem
sobie pytanie: co ja tutaj robię?
Jednak rekolekcje te okazały się dla mnie wyjątkowe i przełomowe.
W trakcie tych dni modlitwy i refleksji, coś zaczęło się zmieniać w moim sercu. Przełomowe było
jedno z kazań, gdzie usłyszałem i zrozumiałem, że to Pan Jezus mnie powołał, że jestem tu gdzie
jestem z Jego woli. Zrozumiałem, że to nie ja wybrałem Ruch Światło-Życie, ale Pan Jezus wybrał
mnie do tej służby. Coś zmieniło się w moim sercu, w moim podejściu, w moim myśleniu.
Modlitwa, spotkania z innymi uczestnikami i nauki przyczyniły się do tego, że moja relacja z
Panem Bogiem stała się bardziej osobista i autentyczna. Poczułem Jego miłość i prowadzenie w
moim życiu…
To doświadczenie otworzyło przede mną zupełnie nową perspektywę. Teraz czuję się
zmotywowany, by zaangażować się w Ruch Światło-Życie na nowo i aktywnie uczestniczyć w
tworzeniu Oazy tu gdzie mieszkamy. Rozumiem, że moje powołanie nie jest przypadkowe, ale ma
głęboki sens i cel.
Dzięki tym rekolekcjom odkryłem, że Ruch Światło-Życie jest miejscem, w którym mogę rozwijać
moją relację z Panem Jezusem i dzielić się tą radością z innymi. Chcę być częścią tej wspólnoty i
służyć Bogu i ludziom w sposób bardziej autentyczny i zaangażowany.
——————————————————–
Nigdy nie pisałam świadectwa. Jest to mój debiut. Ale mam potrzebę podzielenia się tym czego ja
osobiście doświadczyłam w czasie danym nam od Boga.
Sesję o pilotowaniu prowadzili Grażynka i Romek Strugowie wraz z Księdzem Andrzejem
Pawlakiem. Nie będę tutaj chwalić i dziękować choć mam wiele powodów do wdzięczności. Chcę
jednak podkreślić, jak bardzo wpłynęła na mnie ich skromność, pokorna służba i ogromna wiedza
przekazana nam w sposób bardzo przystępny i żywy. Ta ich postawa niejednokrotnie przyprawiła
moje serce o drżenie i zarazem wstyd z powodu mojej pychy.
Jechałam z nastawieniem, że chcę chociaż w maleńkiej części „oddać” a może bardziej przekazać
dalej to, co otrzymaliśmy jako małżeństwo od naszych pierwszych animatorów DK, którzy są dla
mnie niedoścignionym wzorem do naśladowania.
Po pierwszym dniu rekolekcji poczułam jak wielka odpowiedzialność ciąży na osobach
wprowadzających nowych członków Domowego Kościoła. Podczas osobistej modlitwy w kaplicy
powiedziałam Panu Bogu, że nie poradzę sobie z takim ciężarem i dziękuję Mu za to, że teraz już
wiem i nie muszę się łudzić, sama nie pociągnę wozu z węglem na zaciągniętym hamulcu.
Dziękuję i rezygnuję.
Na drugi dzień mój mąż nieświadom niczego, powiedział mi, że trzeba zacząć coś z tym robić. Nie
wierzyłam w to co słyszę. Byłam wdzięczna Panu Bogu, za tą niespodziewaną przemianę podejścia
do działania w Oazie Rodzin. Byłam bardziej pogodzona z odejściem niż takim obrotem sprawy.
Nie przypominam sobie, żeby po jakichkolwiek rekolekcjach było w nim tyle przekonania w
zamiarze działania. Od razu poczułam jak sama otwieram się na mojego męża i chcę razem z nim
współpracować w winnicy Pana.
Wiele słów, wiele postaw uczestników zapadło w moim sercu, ale Boże działanie poprzez ogromną
pokorę i skromność prowadzących, organizatorów i wszystkich przebywających w tym czasie w
Marianuum powodowało, że niejeden raz musiałam uciekać, żeby nikt nie widział jaki ze mnie
mazgaj, zwłaszcza w ostatnim dniu, kiedy podczas godziny świadectw nie wiedziałam czy będę
umiała coś z siebie wykrztusić. Siłą woli starałam się opanować łzy.
Mimo wszystko miałam w głowie totalny chaos i zupełnie nie wiedziałam co
powinnam/powinniśmy zrobić. Podczas świadectwa mojego męża wszystko stawało się coraz
jaśniejsze i prostsze a ja nie mogłam powstrzymać łez.
Zostaje pytanie: co z tym wszystkim zrobimy? Na ile starczy nam sił? Czy nie zmarnujemy danego
nam czasu i wszystkich darów? I co najważniejsze: Czy nasze pomysły i plany są również
pomysłami i planami Bożymi?
Wiele muszę się jeszcze nauczyć przede wszystkim działania razem z mężem na rzecz winnicy
Pana…..
Długo mogłabym jeszcze pisać, bo to tylko kropla tego, czego doświadczyłam w czasie tych paru
dni, jednak zakończę dziękując Panu Bogu i wszystkim, którzy obdarowali mnie sobą w
Carlsbergu.
Grażyna i Marcin z Emden

← Wstecz