W październiku prowadziliśmy wraz z księdzem Janem Mikulskim dla rodzin Domowego Kościoła ORAR II st., który odbył się w Craig Loge Scotland. Uczestniczyło 12 małżeństw z kręgów z terenu Szkocji. Uważaliśmy, że na ORAR II st. powinny być małżeństwa z każdego rejonu Wielkiej Brytanii, ale niestety nie mogliśmy z powodu braku miejsc w ośrodku przyjąć małżeństw z innych rejonów.
Rekolekcje zorganizowała we wspólpracy z nami para rejonowa ze Szkocji, Magdalena i Wojciech Zawistowscy. To oni przygotowali miejsce, zebrali zgłoszenia i zaprosili ks. Jana Mikulskiego. Wspaniale z ks. Janem się rozumieliśmy i uzupełnialiśmy, dziękujemy Księdzu za piękną posługę. Dziękujemy Magdalenie i Wojtkowi za ich zaangażowanie, dziękujemy, że jako para rejonowa troszczą się, by odbywały się w Szkocji rekolekcje formacyjne.
Dziękujemy Panu, że wiele małżeństw zapragnęło uczestniczyć w formacyjnych rekolekcjach wakacyjnych w Polsce. Już się zgłaszają. Mamy nadzieję, że nie zabraknie miejsc na oazach w Polsce. Z Wielkiej Brytanii, z Irlandii, ze Skandynawii i ze wszystkich krajów, w których są kręgi DK, małżeństwa wybierają się do Polski na piętnastodniowe oazy rodzin. Prosimy pary diecezjalne, by rezerwowały miejsca na oazach, by wszystkie chętne rodziny spoza kraju były przyjęte.
Otrzymaliśmy dzisiaj świadectwa od Żanety i Stasia z Edynburga – niech będą na chwałę Pana.
Maria i Ryszard Karolewscy
Mam na imię Stanisław, moja żona Żaneta, mamy 5 wspaniałych dzieci w wieku od 4 do 19 lat.We wspólnocie DK jesteśmy od 6 lat. Mieszkamy w Szkocji od 2006 r.
ORAR II w Crailoge byl kolejnym krokiem, by poczuć że Bóg mnie kocha i nigdy się ode mnie nie odwróci. Błogosławi naszej rodzinie i wskazuje drogę, którą mogę doprowadzić żonę i dzieci do pełni szczęścia.
Nasze małżeństwo nie było fascynujące jeszcze parę lat temu. Skupialiśmy się tylko na pracy, pieniądzach, dobrach doczesnych i przyjemnościach. Takie postępowanie z roku na rok powiększało pustkę, której nie mogłem już wypełnić niczym. Wtedy poczułem moją bezsilność i wewnętrzny krzyk, którego jeszcze nie rozumiałem. Nie bylem świadom, że oddalam się od Boga i nie pozwalam Mu się wyleczyć. Przez swoją obojętność i egoizm raniłem żonę i dzieci, które potrzebowały mojego wsparcia, mojej obecności i słowa otuchy. I chyba jeszcze długo bym się tak męczył, gdyby nie moja Żanuś, która zaczęła uczęszczać na Msze św. w dni powszednie. A niedługo później również na adoracje Najświętszego Sakramentu. Dobrze pamiętam, jak wspominała małżeństwa, które tam widziała. Przyglądała się im ukradkiem i w głębi serca zazdrościła miłości małżeńskiej, prawdziwej i czułej.
Pan Jezus nie był obojętny na te wołania i pewnego wieczoru, tuż po Mszy św podeszła pewna dziewczyna z propozycją przystąpienia do DK.
Początki były bardzo ciężkie, nie rozumiałem jeszcze wtedy, że zobowiązania mają na celu otwarcie moich oczu i serca na Boga, który w Jezusie Chrystusie chce nas obdarować licznymi darami.
Przez wiele lat zmagałem się z wypełnianiem zobowiązań. Czasami szło przysłowiowo jak po grudzie, a chwilami udawało się wykonać wszystkie. Aż do momentu rekolekcji w Craig Loge, które prowadziło małżeństwo Marii i Ryszarda Karolewskich z księdzem Janem Mikulskim. Bardzo mnie ujęła ich szczera wewnętrzna radość i pokój, którym napełniali dom rekolekcyjny. To dzięki ich wykładom i łasce Pana Jezusa uświadomiłem sobie, że to, co dotąd sprawiało mi problemy, tak naprawdę jest darem od Boga. Że każda chwila spędzona na czytaniu Pisma Świętego czy Namiocie spotkania to szczególny czas obcowania z Bogiem, a cała niepewność przerodziła się w chęć i oczekiwanie na kolejne spotkanie z Panem.
Największym przeżyciem i łaską był jednak kwadrans przed Najświętszym Sakramentem. Tę chwilę nie da się opisać słowami, choć serce drżało, przepełniał spokój i miłość. Czas jakby się zatrzymał, tylko Pan Jezus ja i Żanuś.
Jestem bardzo wdzięczny Panu Bogu za dar tych rekolekcji, za ks Jana Mikulskiego i parę prowadzącą, Marię i Ryszarda Karolewskich. Chwała Panu.
Stanislaw
Wyjeżdżając na ORAR II cieszyłam się, że to będzie czas z dala od codzienności, że spędzimy ten czas bliżej Boga, nie wiedziałam o czym będą rekolekcje. Był to intensywny czas, w którym dowiedziałam się o wielu rzeczach związanych z animowaniem kręgu Domowego Kościoła, a najważniejsze dla mnie było to, że uświadomiłam sobie, iż droga Domowego Kościoła jest tą, którą chcę kroczyć wraz z rodziną. Czuję całą sobą, że chcę służyć wspólnocie. Bardzo mocno Was wszystkich zachęcam do wyjazdów na rekolekcje Domowego Kościoła, one utwierdzają w powołaniu.
Żaneta
„ZOBACZYLIŚMY I UWIERZYLIŚMY, JAK PIĘKNY I ŻYWY JEST DOMOWY KOŚCIÓŁ, ŻE STANOWI ON CZĘŚĆ ŁĄCZĄCEJ POKOLENIA WSPÓLNOTY, JAKĄ JEST RUCH ŚWIATŁO-ŻYCIE”
Jesteśmy małżeństwem z trójką pociech mieszkającym w Edynburgu od 12 lat.
Po kilku latach bycia w Domowym Kościele wyjechaliśmy na ORAR II, który został zorganizowany w Craig Lodge na północy Szkocji, a poprowadzili go Maria i Ryszard Karolewscy wraz z ks. Mikulskim.
Był to dla nas wyjazd raczej z obowiązku niż z naszej woli. Od jakiegoś czasu trwania w Domowym Kościele wypełnianie obowiazków, jakimi były zobowiązania, było wypełnianiem teoretycznych założeń, a udział w rekolekcjach – najtrudniejszym do zrealizowania.
Po dotarciu na miejsce, na pierwszej konferencji zaczęliśmy mieć wątpliwości, po co omawianie „Zasad” stworzonych na grunt Polski? Przecież to tylko teoretyzowanie. Pojawiły się myśli, że przecież jesteśmy poza granicami naszej ojczyzny, przecież niektóre elementy formacyjne DK nie mają tutaj szansy bytu. Po co nam ta idealna podręcznikowa wizja?
Z biegiem czasu, w ciągu kolejnych konferencji, spotkań w grupach, a nade wszystko z postawy pary prowadzącej i ks. Jana, nie tylko dostaliśmy wyczerpującą odpowiedź na nasze pytania, ale i diametralnie zmieniło się nasze myślenie o DK. Pokój, radość, ciepło, otwartość, przejrzystość, doświadczenie i wiedza merytoryczna prowadzących nie pozostawiały miejsca na żadne niejasności bądź wątpliwości.
Zobaczyliśmy i uwierzyliśmy, jak piękny i żywy jest Domowy Kosciol, że stanowi on część łączącej pokolenia wspólnoty jaką jest Ruch Światło-Życie. Poczuliśmy, że nasze dzieci to nie jest 'dodatek’ do spotkań rozrabiający za ścianą, a pełnoprawny element tej wielkiej i owocującej wspólnoty.
Tak na marginesie wspomnimy, iż nasze latorośle wróciły z Craig Lodge zachwycone i szczęśliwe, dumne chociażby z tego, że przeszły drogę krzyżową w górach.
Odkryliśmy, jak „kwitną” rodziny, które czerpią z bogactw oaz, w szczególności Oaz Rodzin.
Przekonaliśmy się, jakim dobrem są dary zobowiązań, i to, że każde z nich jest daną nam szansą, by być bliżej Boga i siebie nawzajem.
Dany nam kwadrans przed samym Obliczem naszego Pana możemy porównać do chwili zawierania sakramentu małżeństwa, z tym, że teraz przeżyliśmy to nasze spotkanie z Bogiem jeszcze bardziej świadomie.
W czasie rekolekcji, potem w drodze powrotnej i chyba do tej pory, odczuwamy smutek, że nie wszyscy nasi bliscy z Domowego Kościoła mogli być z nami na tych rekolekcjach, że nie mogli z nami zobaczyć, czym jest prawdziwy Domowy Kościól w Polsce i do czego mamy właśnie dążyć tutaj, na obczyźnie. Nie mogliśmy doczekać się rozmów z małżenstwami z naszego kręgu.
Stopniowo zaczęła budzić się w nas chęć wyjazdu na rekolekcje piętnastodniowe do Polski, bo jeśli cztery dni potrafią tak przemieniać człowieka, to co dopiero może zdziałać piętnaście dni opartych na różańcu?!
Uzmysłowiliśmy sobie, że wyjazdy rekolekcyjne są pewnego rodzaju „ładowaniem baterii”. Ta „Boża energia” pozwala nam wytrwać do kolejnych rekolekcji, by znów zaczerpnąć ze Źródła: wyjechać z rodziną, nasycić się darami rekolekcji, wzrastać we wspólnocie, być bliżej Boga, a odciąć się od codzienności i spojrzeć na nią z innej perspektywy… może nawet przewartościować co nieco…
Wracając do domu, poczuliśmy wdzięczność Panu Bogu, że dał nam tę łaskę bycia na ORAR II tutaj, w Szkocji, łaskę odkrycia na nowo charyzmatu Domowego Kościoła i wzbudzenia w nas pragnienia, by mówić innym o pięknym, żywym i przynoszącym owoce DK, by „zarażać” pragnieniem czerpania ze „źródła”, z rekolekcji, bo to daje siłę!
Chwała Panu!
Honorata i Krzysztof Retel z Maciusiem, Zuzią i Julcią